Książka Moniki Tadry pt. „To nie nasza wina” zawiera rozmowy z osobami, które wychowywały się w domach dziecka i po opuszczeniu tych placówek ułożyły sobie życie: lepiej czy gorzej, ale nie wróciły do rodzinnych domów, z których zostały zabrane, nie popadły w nałogi, nie stoczyły się, nie popełniły samobójstwa – a tak dzieje się z wieloma wychowankami sierocińców.
Autorka chciałaby, żeby książkę przeczytały nastolatki, które niedługo opuszczą domy dziecka. Jej rozmówcy dowodzą, że można sobie poradzić, ale trzeba chcieć i wiedzieć, czego robić nie należy. Książka obnaża przerażający świat, w jaki wkraczają dzieci oddane do placówek opiekuńczo-wychowawczych, które wychowawcze są tylko z nazwy, skoro mieszkających w nich dzieci nie uczy się nawet tego, jak przygotować herbatę, a dyrektor placówki może wszystko, nawet okradać swoich wychowanków. W rozmowie z Magdaleną Mądrzak autorka odsłania nieco kulisy życia młodych ludzi w domach dziecka i ich życia po osiągnięciu dojrzałości. Mimo że strach za te kulisy zaglądać, warto wiedzieć, że każdy może pomóc. Kiedy spotykamy osobę z domu dziecka, możemy choćby jej nie stygmatyzować, a wsparciem może okazać się zwykła ludzka sympatia, dobre słowo, zwykły okruch życzliwości.