Z powodu koronawirusa wrosły koszty wypoczynku w Hiszpanii. Powrót do cen sprzed epidemii będzie możliwy za kilka lat.
– Prysnęły nadzieje hiszpańskiego przemysłu turystycznego na odrobienie epidemicznych strat – alarmują tamtejsi analitycy. Otwarcie granic nie przyniosło spodziewanego napływu zagranicznych turystów, a sytuację pogrążył lipcowy wybuch ognisk koronawirusa.
W takich warunkach hotele i restauracje pracują na minimalnych obrotach. Według gazety „Periodico” w stolicy Katalonii Barcelonie otwartych jest tylko 20 proc. hoteli. Analogiczna sytuacja panuje w Madrycie, Andaluzji i w Walencji.
Według Stowarzyszenia właścicieli restauracji, kawiarni i barów, z 300 tys. punktów usługowych zbankrutowało już 60 tys., a kolejne 25 tys. rozważa upadłość.
Takie są skutki obaw zagranicznych turystów przed wypoczynkiem w Hiszpanii. Jak przypomina madrycki resort turystki, w ubiegłym roku kraj odwiedziło 83,7 mln gości z całego świata.
Tymczasem według hiszpańskiego Centrum Badań Socjologicznych w tym roku „Europejczycy nie otrząsnęli się z epidemii i boją się wyjeżdżać za granicę. Tym bardziej do Hiszpanii, gdzie w lipcu z nową siłą wybuchły ogniska koronawirusa”.
Strach przed wakacjami w tym kraju potwierdziły małopopularne kroki sanitarne władz. Turyści są zobowiązani nosić maski w miejscach publicznych. Władze Andaluzji rozszerzyły nakaz także na plaże. W przypadku niezastosowania do restrykcji grozi mandat w wysokości 100 euro.
Dlatego koszty wakacji znacząco wzrastają. Funkcjonujące jeszcze obiekty przemysłu turystycznego rekompensują sobie niedostatek gości podwyżkami.
Portal Business Insider España informuje, że ceny w restauracjach, barach i kawiarniach wzrosły średnio o 6,3 proc. pobytu zaś w hotelach o 5 proc.
– W wielu punktach Malagi cena filiżanki kawy wzrosła z 1,2 euro do prawie 2 euro – Business Insider España wskazuje elementarny przykład rekompensaty strat. Według portalu odbudowa zaufania, skutkująca przyjazdem liczby gości sprzed epidemii zajmie Hiszpanii, co najmniej cztery lata.