900 polskich pracowników niemieckich zakładów mięsnych znalazło się w największym ognisku zakażania koronawirusem na terenie Niemiec. Media naszych zachodnich sąsiadów mówią wprost: coś poważnie szwankuje w narodowym systemie walki z epidemią. Tym czymś jest pazerność magnata mięsnego Roberta Tönniesa.
Jak poinformowała Deutsche Welle, 900 Polaków znalazło się wśród 1,5 tys. zatrudnionych w kombinacie mięsnym koncernu Tönnies, którzy zarazili się koronawirusem.
Według redakcji DW „zakłady Tönnies są w tej chwili największym ogniskiem koronawirusa w Niemczech. Do poniedziałku (22.06.2020) potwierdzono zarażenie koronawirusem u 1553 z około 6500 pracowników. Wszystkich tam zatrudnionych, łącznie z kierownictwem firmy, objęto kwarantanną”.
Jak informuje francuski „Le Figaro” praca zakładu w Rheda-Wiedenbrückzostała przerwana, a kombinat mięsny otoczyły jednostki Bundeswery, które utworzyły kordon sanitarny.
Wojskowe służby medyczne biorą udział w organizacji przymusowej kwarantanny, którą objęto ponad 6,5 tys. pracowników zakładów. Bundeswehra testuje również 47 tys. mieszkańców powiatu Guetersloh, na którego terenie leży jedna z największych przetwórni mięsnych w Niemczech.
Jak ocenia „Le Figaro” ognisko koronawirusa w Rheda-Wiedenbrück to największa klęska niemieckiego modelu walki z epidemią, odnotowana od chwili, gdy Berlin zdecydował się na stopniowe łagodzenie izolacyjnych obostrzeń.
Francuski dziennik wskazuje, że wszystkie siły polityczne Niemiec, od lewicy, przez Zielonych, po koalicję rządzącą CDU/CSU/SPD winią za rozpalenie ogniska właściciela zakładów.
Podobnego zdania są niemieckie media i opinia publiczna, która uważają, że głównym powodem wybuchu epidemii są złe warunki pracy i zakwaterowania pracowników koncernu mięsnego.
Dziennik „Bild” wzywa Roberta Tönniesa, który zarobił „wściekłe pieniądze na rodzinnym biznesie, aby pokrył z własnej kieszeni wszelkie koszty leczenia, odszkodowań i akcji sanitarnej”. „Mięsny magnat powinien ponieść wszelką odpowiedzialność za swoje działania” – grzmi „Bild”.
Tymczasem skandal epidemiczny przerasta w kryzys polityczny rządzącej CDU. Zakłady mięsne są położone w ziemi Północny Ren-Westfalia, której premierem jest Armin Laschet, typowany na jednego z następców Angeli Merkel.
Lashet buduje swój polityczny wizerunek na opinii liberała. W związku z tym opowiada się za szybkim łagodzeniem ograniczeń sanitarnych. Tymczasem Robert Tönnies postawił karierę Lascheta pod znakiem zapytania.
Premier Północnego Renu-Westfalii próbował przekładać odpowiedzialność za wybuch ogniska epidemii na rumuńskich i bułgarskich robotników. To oni mieli przywieźć koronawirusa do Niemiec. Jednak, jak wskazują wyniki kontroli sanitarnej, do wybuchu ogniska w zakładach mięsnych przyczyniły się trudne warunki pracy i zamieszkania cudzoziemskich robotników.