Francuzki niepokoją się końcem kwarantanny. Obawiają się fali męskiego szowinizmu, którego objawem będą seksualne żądania.
Zasady sanitarnego stanu wyjątkowego wprowadzonego przez władze Francji wykluczyły możliwość domowych i publicznych spotkań towarzyskich osób niepozostających w związkach partnerskich. Single i singielki byli wiec skazani na długotrwałą separację.
Dlatego po zdjęciu kwarantanny Francuzki obawiają się, że mężczyźni zamienią się w potwory szukające świeżego mięsa – alarmuje Slate.fr. Portal ma na myśli lęk przed falą seksualnego napastowania, która przetoczy się przez Francję po nieodległym zakończeniu kwarantanny.
Slate.fr przytacza opinię autorki eseju „Skończyć z kulturą przemocy”. Noémie Renard mówi, że mitem jest potrzeba gwałtu wynikająca z długotrwałego powstrzymywania się od seksu. – W każdym razie frustracja spowodowana długotrwałą wstrzemięźliwością nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla przemocy seksualnej – wyjaśnia Renard.
Jak pokazują wyniki sondy „Virage” (Zakręt) Narodowego Ośrodka Badań Demograficznych, sprawcami ponad 70 proc. ataków seksualnych we Francji są znajomi lub przyjaciele ofiar.
Zdaniem Renard wynika stąd obawa o zachowanie Francuzów, których sanitarna izolacja pozbawiła na długo normalnych kontaktów z kobietami. Jest bardzo prawdopodobne, że posłużą się argumentem kwarantanny do wysunięcia patriarchalnych żądań usług seksualnych.
Z kolei autorka pracy „Miłość po #MeToo” jest odmiennego zdania. Fiona Schmidt uważa, że rozważania o mężczyznach zaspokajających żądze w pierwszych godzinach „wolności” to science fiction. – Nie mogę uwierzyć, że tak szybko zapomnieli lekcję, którą dostali od #MeToo – mówi Schmidt.
Autorka przypomina, że żadne z poważnych badań naukowych nie udowodniło zależności podwyższonego apetytu seksualnego wyłącznie od poziomu testosteronu. Ponadto Francuzki też wyjdą na ulice równie sfrustrowane seksualnie, jak mężczyźni – twierdzi Schmidt. – Kobiety zechcą, jeśli nie inicjować romans, to z pewnością zabawią się chętnie w taką grę – dodaje.
Według Slate.fr wniosek jest taki, że zarówno Francuzi, jak i Francuzki mają po epidemii taką samą ochotę na seks i są zainteresowani jego inicjowaniem. Różnica jest taka, że kobiety nie stawiają tej potrzeby ponad wszystko.
Opinię wydaje się potwierdzać feministka z Lille. Aktywistka lokalnej inicjatywy „Brygada Szacunku”, zwalczającej uliczne poniżanie kobiet, powiedziała portalowi o własnych, mocno niejednoznacznych emocjach związanych z kwarantanną.
Z jednej strony rośnie ilość incydentów nazwanych gwałtem na odległość. Chodzi o wulgarne zaczepki na tle seksualnym. To skutek wymogu zachowania bezpiecznego dystansu między ludźmi.
Z drugiej twierdzi, że jako singielka po tak długotrwałej izolacji da się uwieść pierwszemu chętnemu. Oczywiście tylko pod warunkiem obustronnej zgody.