Rosyjskie szpitale przygotowują się do drugiej, niemniej poważnej epidemii. Oprócz zarażonych koronawirusem muszą ratować pijanych.
Rosyjscy lekarze alarmują. Krajowi grozi równoległa, niemniej tragiczna epidemia. Szpitale, zamiast ratować zakażonych nowym wirusem, szykują łóżka, sprzęt i personel na przyjęcie tysięcy osób zatrutych alkoholem.
Jednym z nielicznych osiągnięć Putina było ograniczenie spożycia alkoholu. Program prohibicyjny przyniósł rezultaty, co podkreśla środowisko medyczne. Od 2003 r. Rosjanie zmniejszyli zabójcze dawki wódki o jedną trzecią. Z 18 do 6 litrów czystego spirytusu na mieszkańca rocznie.
Niestety pandemia koronawirusa zrobiła swoje. Na strach o zdrowie i przyszłość, nałożyła się izolacja. Putin nie przewidział skutków własnego dekretu, który wysłał Rosjan na tygodniową kwarantannę opłaconą przez państwo.
Tymczasem, jak wynika ze statystyk, obywatele uznali sanitarny nakaz za darmowy urlop. A co robi Rosjanin na wakacjach? Niestety, najczęściej pije. Tak było i teraz. Krzywa spożycia alkoholu w ostatnim tygodniu marca skoczyła w górę o 65 proc. rok do roku.
Organizacje dobroczynne podniosły alarm. Wraz ze wzrostem wysokoprocentowej konsumpcji podniósł się współczynnik przemocy domowej. Jedno z najbardziej znanych centrów pomocy psychologicznej „Anna” pobiło frekwencyjny rekord telefonicznej linii zaufania. Na dobę odbiera 2,5 tys. sygnałów domowych nieszczęść.
Także służba zdrowia została przygnieciona skutkami powrotu Rosjan do zgubnego nawyku. Szpitale zapełniły się pacjentami wymagającymi detoksykacji. Lekarze, zamiast ratować chorych na infekcję wirusową, zajmują się ludźmi zagrożonymi śmiercią alkoholową. Niestety rosyjski styl picia wiąże się z wyjątkowo niebezpiecznymi ciągami alkoholowymi.
Służby medyczne rosyjskich obwodów postawiono w stan podwójnego pogotowia epidemicznego. Szczególnie zła jest sytuacja w tzw. regionach depresyjnych. Są to obszary o niskim poziomie życia, wysokim bezrobociu, a więc wysokich wskaźnikach patologii społecznej. Obowiązuje tam przesąd traktowania wódki jako uniwersalnego lekarstwa.
Na dodatek zbliżają się majowe święta, z którymi wiąże się inauguracja sezonu rekreacji na łonie natury, obfitująca w alkoholowe ekscesy. Dlatego lekarze i terapeuci apelują do władz, aby jeszcze w kwietniu wprowadziły ograniczenia w sprzedaży alkoholu.
Jak zauważył „The Washington Post” nałożenie złej sytuacji epidemiologicznej, na słabą dyscyplinę społeczną, rozluźnioną wysokim poziomem spożyciem alkoholu, może wywołać szczyt zachorowań infekcyjnych w połowie maja.