Przed opieczętowanym grobem stanęła więc straż rzymska. Kajfasz mógł być usatysfakcjonowany – taka straż była najpewniejszym zabezpieczeniem, rzymski żołnierz, który zasnął na warcie, tracił bowiem życie zatłuczony kijami przez cały oddział. Kajfasz był więc pewien, że grób będzie pilnowany równie mocno, jak skarbiec cezara. Sprawę mógł uznać za zakończoną i odetchnąć z ulgą.
Jezus został pochowany pośpiesznie, ale w nowym grobie, w którym nikt jeszcze nie leżał. Co to oznacza? Rzecz w tym, że groby wyglądały wtedy w Palestynie inaczej niż obecnie. Tylko największych biedaków chowano w ziemi. Znamienite osoby chowano w grobach wykutych w skałach lub w naturalnych jaskiniach. Do takiego grobu schodziło się po kilku stopniach. W środku można było stanąć w pozycji wyprostowanej. Znajdowały się tam „ławy”, na których kładziono ciała zawinięte w całuny oraz nisze, w które wstawiano oussuaria – specjalne skrzynki na kości zmarłego wykonane z wapienia. Zawinięte w całun ciało kładziono na „ławie” i pozostawiano na rok. W tym czasie następował proces jego rozkładu tak, że pozostawały tylko kości. Wynoszono je na zewnątrz, myto i wkładano właśnie w oussuarium. Oussuaria znakomitych osób były bogato zdobione i podpisane w sposób umożliwiający zidentyfikowanie danej osoby. Oussuarium zanoszono na powrót do grobu i ustawiano w jednej z nisz albo i pod ścianą. Jeśli była taka możliwość, a rodzina była zamożna, wykuwano w skale kolejne pomieszczenie. W ten sposób grób mógł składać się z kilku jaskiń i służyć wielu pokoleniom danego rodu.
Dar
W grobie, który Józef z Arymatei ofiarował Jezusowi, nikt nie został jeszcze pochowany. Był więc to wspaniały dar, godny wielkiego proroka. Zgodnie z wszystkim Ewangeliami i wszystkimi źródłami historycznymi, grób znajdował się w pobliżu miejsca ukrzyżowania. Musiał się być tak umiejscowiony, gdyż nie było czasu na długie przenoszenie ciała Jezusa. Sprawa była o tyle prosta, że na Golgocie jeszcze w VII w. p.n.e. znajdował się kamieniołom, więc pozostałości po nim, zapewne częściowo zapuszczone, idealnie nadawały się na wykucie grobu. Józef z Arymatei zapewne rozkazał go wykuć dla siebie, ale po śmierci Jezusa zdecydował się oddać Jemu swój przyszły grób.
Delegacja Sanhedrynu
W sobotni poranek wydawało się, że jest już po sprawie – Jezus nie żył, a Jego uczniowie się poukrywali. Maryja zapewne przeżywała swą żałobę po Synu wśród kuzynek. Trwał zresztą szabat, więc Jerozolima opustoszała, a pobożni Żydzi siedzieli w domach. Nie wszyscy jednak. Do Sanhedrynu doszło już, że Jezus został poprzedniego dnia pochowany i Kajfasz postanowił podjąć ostatnie kroki zaradcze. Dobrze wiedział, że Jezus zapowiedział swoje zmartwychwstanie. Jako saduceusz absolutnie w taką możliwość nie wierzył i zakładał, że może dojść do oszustwa – wykradzenia ciała Jezusa. O martwym Jezusie wszyscy szybko by zapomnieli, zmartwychwstały był jeszcze groźniejszy niż żywy. Kajfaszowi nie wystarczyło opieczętowanie zawiniętego w całun ciała Jezusa dokonane przez rzymskiego urzędnika. Chciał jeszcze zabezpieczenia grobu. W tym celu w sobotni poranek delegacja kapłanów znowu udała się do Piłata, przemierzając dozwoloną szabasowym prawem odległość i poprosiła o postawienie straży przy grobie Jezusa. Tym razem kapłani wysunęli tylko argument religijny, mówiąc o oszustwie zapowiedzianego zmartwychwstania Jezusa. Piłat w żadne zmartwychwstanie też nie wierzył i zapewne miał już serdecznie dość całej sprawy, zwłaszcza że wiedział, iż pod wpływem kapłanów skazał na śmierć niewinnego. Jednak delegację Sanhedrynu przyjął.
Straż u grobu
Odpowiedź Piłata podaje Ewangelista Mateusz „Macie straż, idźcie i strzeżcie, jak umiecie”, odpowiedział prokurator. Jest ona tłumaczona dwojako: Piłat ulega Kajfaszowi raz jeszcze i wysyła rzymskich żołnierzy do grobu Jezusa. Część komentatorów uważa jednak, że mówiąc „macie straż” Piłat miał na myśli straż świątynną, podległą kapłanom i wykręcał się w ten sposób od wystawiania swoich żołnierzy przed grobem jakiegoś cieśli. Na tę drugą możliwość wskazuje dalszy ciąg Ewangelii Mateusza, który pisze: „A oni poszli i zabezpieczyli grób, opieczętowując kamień i stawiając przy nim straże”. Większość badaczy stoi jednak na stanowisku (zwłaszcza biorąc pod uwagę następne wydarzenia), że Piłat udzielił Sanhedrynowi straży rzymskiej, stawiając na czele oddziału zaufanego legionistę. Sam nie uważał sprawy za ważną, ale raz jeszcze uległ. Przed opieczętowanym grobem stanęła więc straż rzymska. Kajfasz mógł być usatysfakcjonowany – taka straż była najpewniejszym zabezpieczeniem, rzymski żołnierz, który zasnął na warcie, tracił bowiem życie zatłuczony kijami przez cały oddział. Nie było więc żadnej możliwości wykradzenia ciała, do tego trzeba było złamać pieczęcie i odtoczyć kamień, co wymagało siły kilku mężczyzn i powodowało hałas. Żadna straż tego by nie przeoczyła. Kajfasz był więc pewien, że grób będzie pilnowany równie mocno i nikt do niego nie podejdzie. Sprawę mógł uznać za zakończoną i odetchnąć z ulgą.