Jezus zawisł na krzyżu ok. godz. 12-tej w południe. Był straszliwie skatowany biczowaniem, więc żołnierze nie spodziewali się długiej agonii. Spokojnie czekali, zabawiając się grą w kości i popijaniem wina. Golgota znajdowała się po drodze do miasta, do którego ściągały tłumy. O sprawie informował ich tytuł „winy”, który na desce napisał Piłat i rozkazał umieścić nad głową Jezusa.
Wyrok na Jezusa zapadł ok. godz. 11-tej. Kajfasz i reszta Sanhedrynu mogli być usatysfakcjonowani – sprawa miała zakończyć się po ich myśli. Żołnierze zabrali Jezusa oraz jeszcze dwóch skazańców i obciążywszy ich patibulum, czyli poprzecznymi belkami krzyży (zdaniem historyków Jezus niósł właśnie poprzeczną belkę krzyża, cały byłby zbyt ciężki), poprowadzili ich na miejsce kaźni, czyli wapienne wzgórze zw. Golgotą in. Miejscem Czaszki, jasna skała i kształt terenu przywodziły bowiem na myśl właśnie czaszkę. Nie bez znaczenia był też fakt, że było to miejsce kaźni, miejsce śmierci, więc i nazwa musiała się ze śmiercią kojarzyć. Nie do końca wiadomo, czy trasa, którą przeszedł Jezus, pokrywa się z Via Dolorosa. Wiadomo, że było to ok. 600 metrów.
Kaźń
Dla żołnierzy z garnizonu krzyżowanie było częścią ich roboty. Nawet jeśli w Jerozolimie czynili to rzadko, wiedzieli jak się do tego zabrać. Skazańca najpierw odzierano z ubrania. Dodatkowym okrucieństwem tej kary było, że człowieka krzyżowano całkowicie nago. Skazanym podawano wino zmieszane z mirrą. Było gorzkie, ale miało do pewnego stopnia właściwości otępiające i znieczulające. To dlatego żołnierze podali taki napitek Jezusowi. Samo krzyżowanie rozpoczynało się od przybicia skazańca do patibulum. Robiło to trzech żołnierzy – jeden siedział na klatce piersiowej krzyżowanego, drugi trzymał nogi, trzeci przybijał ręce. Przebijano jednak nie dłonie, tylko zdaniem większości badaczy – nadgarstki, co pozwalało utrzymać ciężar ciała. Przebijano przy tym nerw poddśrodkowy, co powodowało paraliżujący ból, zwłaszcza przy naciągnięciu stawów. Na miejscu był już wbity w ziemię solidny pal o wysokości ok. 1,8–2,4 metra, czyli staticulum. Po przybiciu skazanego do patibulum szybko wciągano je na staticulum i przybijano nogi. W takim przypadku skazaniec miał nogi zgięte na tyle, żeby stopy dało się przybić do krzyża. Ciało opuszczało się pod własnym ciężarem, co uniemożliwiało zaczerpnięcie oddechu i jeśli skazany miał ręce przybite nad głową, powodowało uduszenie. Jeśli ręce przybito poziomo, żeby odetchnąć, skazany musiał rozprostować lekko nogi. W czasach rzymskich stosowano także modyfikację tego sposobu egzekucji, poprzez umieszczenie na pionowym słupie na wysokości stóp skazańca podpórki, dzięki której skazany mógł względnie swobodnie oddychać. Bywało, że stosowano rodzaj „kołka” stanowiącego oparcie dla pośladków. Oddychać było wówczas można, więc śmierć następowała z wycieńczenia organizmu, nawet po kilku dniach od rozpoczęcia egzekucji. Zdarzało się jednak, że egzekucję przyspieszano, łamiąc skazanemu nogi (uniemożliwiało to zaczerpnięcie oddechu). Wszystko zależało od tego, jak długo na agonię chcieli patrzeć krzyżujący.
Agonia
Jezus zawisł na krzyżu ok. godz. 12-tej w południe. Był straszliwie skatowany biczowaniem, więc żołnierze nie spodziewali się długiej agonii. Tym bardziej że nie zastosowali „kołka” ani podpórki pod stopy. Spokojnie czekali, zabawiając się grą w kości i popijaniem wina. Golgota znajdowała się po drodze do miasta, do którego ściągały tłumy. O sprawie informował ich tytuł „winy”, który na desce napisał Piłat i rozkazał umieścić nad głową Jezusa. Napis po łacinie, grecku i hebrajsku głosił „Jezus Nazarejczyk Król Żydowski”. Celowo został sporządzony w trzech językach, aby każdy zdążający do Jerozolimy mógł go przeczytać. Była to zemsta Piłata na Kajfaszu i Sanhedrynie. Usiłowali oni wymóc zmianę treści napisu, ale Piłat odmówił, a arcykapłan wolał nie przeciągać struny. Jezus umierał jak inni skazani – aby zaczerpnąć oddech, musiał nieco rozprostować nogi, co powodowało zwiększenie bólu przebitych nadgarstków i poranionych pleców, którymi ocierał się o nieheblowany pal krzyża. Potem ciało pod ciężarem opadało. I tak przez trzy godziny. Jezus znalazł jednak na tyle sił, by powiedzieć kilka słów do Matki dopuszczonej pod krzyż. Słowo „Pragnę”, które również z krzyża pada, było teologicznie różnie interpretowane. Żołnierze zrozumieli je jednak dosłownie i podali Jezusowi do ust gąbkę zmoczoną w „occie” i wbitą na hizop (czyli rodzaj włóczni). „Ocet” nie był znanym nam octem. Było to kwaśne wino, które żołnierze mieli ze sobą. Miało ono tę zaletę, że w gorącym klimacie bardzo dobrze gasiło pragnienie. Jezus go skosztował, ale nie chciał pić. Był to zresztą już kres Jego agonii. Umarł o 15-tej.
Dlaczego?
Według Ewangelii Jezus wydał przed śmiercią „głośny okrzyk”. Lekarze uważają, że oznacza to, że doszło do pęknięcia serca lewej komory serca połączonego z wylaniem krwi do worka osierdziowego. Taka śmierć powoduje nieznośny ból. Gdy Jezus „zwiesił głowę”, co uznano za przejaw śmierci (nie walczył już o każdy oddech), rzymscy żołnierze, postanowili zakończyć sprawę. Dwaj inni skazani jeszcze się męczyli, wiec młotem połamali im nogi, co spowodowało natychmiastowe uduszenie. W przypadku Jezusa dla pewności przebili Mu tylko bok.
Ewangelie odnotowują, że pomiędzy 12-tą a 15-tą „ciemność ogarnęła ziemię”. Zapewne doszło do zaćmienia słońca a o 15-tej dodatkowo do trzęsienia ziemi. Było ono na tyle silne, że doszło do zniszczeń paru grobowców a w samej świątyni do rozerwania kosztownej zasłony oddzielającej miejsce święte od świętego świętych. Ponieważ wstęp tam mieli tylko kapłani, zapewne relacja ta pochodzi od któregoś z nich, być może od Józefa z Arymatei. Był on członkiem Wysokiej Rady i ukrytym uczniem Jezusa. Zapewne od niego pochodzi też relacja z samego przesłuchania prowadzonego przez Kajfasza. Józef, który jako kapłan był człowiekiem zamożnym i wpływowym, wiedząc o śmierci Jezusa, udał się do Piłata z prośbą o wydanie mu ciała skazańca. Musiało to być przed wieczorem. Piłat wyraził zgodę, ale z Józefem wysłał na miejsce kaźni swego urzędnika, który miał dopilnować pochówku. Wszystko wskazuje, że w tym czasie Judasz już nie żył. Gdy zorientował się, czego naprawdę chciał Kajfasz, zwrócił pieniądze kapłanom i popełnił samobójstwo. Kapłani zaś nie chcą używać pieniędzy będących zapłatą za krew, kupili za nie pole, na którym założyli cmentarz dla cudzoziemców. Użycie takich pieniędzy dla obcych mieściło się w prawie żydowskim.
Pośpieszny pogrzeb
Nie wiemy, ile osób brało udział w pośpiesznym pogrzebie, ale możemy założyć, że z pewnością była w tym gronie Maria, Jej kuzynki, rodzeństwo z Betanii, święty Jan i święty Piotr (którzy wiedzieli, gdzie znajdował się grób ofiarowany przez Józefa z Arymatei). Grupa ta udała się na Golgotę. Najpierw odbito gwóźdź z nóg Jezusa. Ktoś, zapewne z drabiny opartej o krzyż, zdjął z głowy Jezusa koronę cierniową. Głowę owinął chustą, odczepiono ręce i opuszczono ciało na ziemię. Zostało przeniesione kilkanaście kroków, pośpiesznie umyte i zawinięte w całun obwiązany „bandażami”. Na nim swoją pieczęć położył obecny przy tym wszystkim urzędnik Piłata. Ciało zaniesiono do grobu. Józef zatoczył duży kamień, zasłaniając wejście i wszyscy pośpiesznie wrócili do Jerozolimy. Słońce właśnie zachodziło i przed zmrokiem wszyscy musieli być już w mieście. Zaczynał się szabat.