Jezus ciężko pobity już po drodze, musiał odpowiadać na kolejne pytania arcykapłana chcącego znaleźć coś, co uzasadni skazanie na śmierć. Ciągle jednak mu nie wychodziło, a świadkowie mający oskarżyć Jezusa składali sprzeczne zeznania. W końcu Kajfasz postawił wszystko na jedną kartę i pod przysięgą zapytał Jezusa, czy jest Synem Bożym.
Czwartek to pierwszy dzień Triduum Paschalnego. Był to dzień przygotowania do święta Paschy, a samo świętowanie zaczynało się wieczorem i od wydarzeń wieczora zaczynają się ewangeliczne opisy. Co działo się wcześniej? Możemy się domyślać, że Jezus i Jego uczniowie tak jak wszyscy przygotowywali się do wieczerzy. Jezus zapewne spotkał się z Maryją, która także przybyła do Jerozolimy na święto. Było to święto tak ważne, że szanowali je nawet okupujący Palestynę Rzymianie, którzy właśnie z tej okazji zwyczajowo uwalniali (niektórych) więźniów.
Krew baranka
Jak wszystko w życiu religijnych Żydów, także i to święto było ściśle określone przepisami. Było (i do dziś jest) ono nawiązaniem do nocy wyjścia Żydów z Egiptu. Tamtej nocy Bóg doświadczył Egipt ostatnią plagą – śmiercią pierworodnych. Uratowani zostali tylko Żydzi, którzy uprzedzeni przez Mojżesza zabili baranki (bez żadnych skaz czy ułomności) i ich krwią pomazali drzwi swoich domów. Same baranki spożyli na ostatnią kolację w ziemi egipskiej wraz z przaśnym chlebem (czyli bez zakwasu) i gorzkimi ziołami, popijając winem. Pascha jest właśnie pamiątką tego wydarzenia. W dniu święta Paschy w jerozolimskiej świątyni stawiali się wszyscy kapłani i wszyscy lewici (24 oddziały). Jedni zabijali baranki ofiarne, inni zbierali ich krew na srebrne lub złote tace. Kapłani wrzucali tłuszcz zabitych baranków i wlewali ich krew na ołtarz całopalny. Mięso baranka zabierano i spożywano na uroczystej wieczerzy. Baranek paschalny umierał zamiast pierworodnego, a ofiara była pełna dopiero gdy go spożyto. Rabini nakazywali, aby żaden Żyd nie był w tym czasie sam z powodu swego ubóstwa – każdy powinien skosztować paschalnego baranka, choćby dostając kęs wielkości oliwki. Każdy też miał dostać cztery kielichy wina, symbolizujące krew baranka, która ochroniła Żydów w Egipcie. Wypijanie kolejno kielichów wina rozdzielało etapy uroczystej kolacji. Całość kończyła się odśpiewaniem radosnych hymnów, które Żydzi śpiewali po przekroczeniu Morza Czerwonego.
Wieczerza
Wygląda na to, że uczniowie Jezusa do końca nie byli pewni, gdzie spożyją Paschę. On sam dał im wskazówki co do tego, mówiąc o pójściu za człowiekiem niosącym dzban wody. Ponieważ nikt nie mógł zostać tego wieczora sam, gdy uczniowie zapytali o miejsce do spożycia Paschy, dostali salę już na to gotową. Mogli zasiąść do wieczerzy. Miała ona charakter rytualny, jej przebieg był ściśle określony. Umycie się przed nią nie było niczym dziwnym. Dziwne dla uczniów było tylko to, że Jezus sam im usługuje. Nie byli też zdziwieni słowami o Ciele i Krwi Chrystusa – rozumieli, że On mówi o sobie jako o paschalnym baranku ofiarowanym zamiast ludzi i o swojej Krwi, która będzie dla ludzi ochroną. To nie była radosna wieczerza – uczniowie byli przestraszeni słowami Jezusa o zdradzie. Wieczerzę opuścił Judasz, który prosto od stołu udał się do Kajfasza po straż świątynną. Uczniowie niczego nie zauważyli, przekonani, że poszedł załatwić coś jeszcze w związku z zaczynającymi się świętami.
Pojmanie
Po wieczerzy, nie czekając na Judasza, wszyscy udali się do ogrodu oliwnego. Prawdopodobnie należał on do matki św. Marka, jednego z czterech ewangelistów, wtedy nastoletniego chłopaka. Było to miejsce, gdzie Jezus często wypoczywał. Tym razem jednak wszyscy uczniowie widzieli, że jest czymś bardzo przejęty. Ewangelie opisują, że ten późny wieczór spędził na modlitwie, pocąc się krwawym potem. To zjawisko znane medycynie jako hematidroza, czyli pękanie naczyń krwionośnych w gruczołach potowych i tych umieszczonych tuż pod skórą, spowodowane bardzo wielkim stresem, zwykle lękiem przed śmiercią. Tymczasem Judasz otrzymał strażników i wrócił z nimi do ogrodu. Tam doszło do znanej wszystkim sceny zdradzieckiego pocałunku i wydania Jezusa. Uczniowie rozpierzchli się. W tym samym czasie św. Marek, być może wyrwany ze snu hałasem, tak jak spał – nago, owinięty tylko prześcieradłem, wiedziony nastoletnią ciekawością, poszedł za oddziałem prowadzącym Jezusa do Sanhedrynu, czego omal nie przypłacił życiem. Ktoś zorientował się, że idzie za nimi jakiś młokos i chciał go złapać. Chłopak jednak wyrwał się i nago uciekł do domu.
Narada
Tymczasem członkowie Sanhedrynu byli już przez strażników świątynnych informowani, że Kajfasz wzywa ich na pilną naradę. Co ciekawe – ta nocna narada była jawnym złamaniem przepisów prawa mojżeszowego, których Sanhedryn miał strzec. Sanhedryn nie mógł też zbierać się w dni świąteczne, a święto właśnie się zaczęło. Zatem to posiedzenie było od początku bezprawne. Na miejscu okazało się, że mają odbyć sąd nad Jezusem. Co znamienne, najpierw zaprowadzono Go do pałacu Annasza, a potem do Kajfasza. Jezus ciężko pobity już po drodze, musiał odpowiadać na kolejne pytania arcykapłana chcącego znaleźć coś, co uzasadni skazanie na śmierć. Ciągle jednak mu nie wychodziło, a świadkowie mający oskarżyć Jezusa składali sprzeczne zeznania. W końcu Kajfasz postawił wszystko na jedną kartę i pod przysięgą zapytał Jezusa, czy jest Synem Bożym. Odpowiedź „Ja jestem” uznał za bluźnierstwo, teatralnym gestem rozdarł arcykapłańskie szaty i uzyskał, co chciał – orzeczenie „winien jest śmierci”. Rzecz w tym, że Sanhedryn nie mógł nikogo skazać na śmierć, gdy w mieście przebywał prokurator, czyli Piłat, który ściągnął do Jerozolimy kilka dni wcześniej. Pozostawał jeden problem – jak nakłonić do tego wyroku Piłata? To jednak Kajfasz wziął na siebie.
Zdrada
Tymczasem uczniowie Jezusa rozpierzchli się po całej Jerozolimie i poukrywali. Za prowadzącymi Jezusa poszedł tylko św. Piotr i jeszcze jeden z uczniów. Piotr o mało nie został zdemaskowany, co zapewne przestraszyło go tak bardzo, że nie był w stanie pokazać się nazajutrz na mieście. Prawdopodobnie tej samej nocy wieść o aresztowaniu Syna doszła do Marii, ale nie wydaje się, aby o sprawie został poinformowany Piłat. Zapewne dowódca garnizonu został obudzony informacją o jakimś zamieszaniu w pałacu Annasza i Kajfasza, ale nie uznał za potrzebne zawracanie głowy jakimiś żydowskim krzykami prokuratorowi. Co najwyżej kazał wzmocnić straże. I czekać do rana.