Prowokacją było pytanie o płacenie podatków, czego już wtedy ludzie szczerze nie znosili. Jezus poprosił o rzymską monetę i spytał o to, czyj napis na niej widnieje. Usłyszawszy, że cezara, orzekł, żeby oddać to, co Boskie – Bogu, to co cesarskie – cesarzowi. Prowokacja się nie udała.
Dzień Jezus i Jego uczniowie spędzili w świątyni jerozolimskiej. Ogromna budowla zachwycała swoim przepychem. Składała się z trzech dziedzińców. Pierwszy – największy był dziedziniec pogan, na który wstęp mieli wszyscy. Dalej znajdował się dziedziniec kobiet, gdzie wstęp mieli tylko Żydzi i Żydówki. Potem był dziedziniec mężczyzn, a za nim dostępny już tylko dla kapłanów – dziedziniec kapłański. Tam stał ołtarz, na którym składano ofiary całopalne ze zwierząt zabijanych na miejscu przez wyznaczonych do tego kapłanów. Na tym dziedzińcu mogli przebywać tylko żydowscy mężczyźni urodzeni w rodzie kapłańskim. Z tego dziedzińca kapłani wchodzili do samej świątyni, złożonej z przedsionka, miejsca świętego i świętego świętych. Do świętego świętych raz w roku, podczas święta przebłagania, wchodził arcykapłan i składał ofiarę z kadzidła. Od miejsca świętego oddzielała zasłona wykonana z bisioru – najdroższej tkaniny znanej ludzkości. Cała świątynia ozdobiona złotymi blachami, błyszczała w słońcu jak klejnot.
Świątynny biznes
Dziedziniec pogan był miejscem szczególnie gwarnym. Tam właśnie ulokowali swoje stoiska handlarze zwierząt ofiarnych i bankierzy. Skąd się tam wzięli? Przybywający do świątyni Żydzi mieli obowiązek uiszczać kapłanom specjalny podatek a lewitom (obsługującym świątynię) specjalną darowiznę, zw. „na wodę”. Można to było jednak zrobić tylko w srebrnych szeklach wyemitowanych 200 lat wcześniej przez Szymona Machabeusza, bo tylko one miały wybitą palmę – symbol walczącej Judei i imię Boga JHWH (Żydzi nie używali w zapisie samogłosek). Ponieważ pieniędzy tych nie było w obiegu, ich wymianą zajmowali się właśnie bankierzy, często oszukując na niej przybyłych Żydów. Ci nie mieli jednak wyjścia. O wszystkim wiedział oczywiście zarządzający świątynią Sanhedryn, który przecież otrzymawszy szekle… wymieniał je znowu z bankierami. Szacuje się, że roczny dochód Sanhedrynu wynosił do 19 do 28 mln sestercji (1/10 rocznego dochodu Rzymu). W tym czasie Sanhedryn wiódł ostry spór z Piłatem, który chciał od niego 3 mln sestercji na zbudowanie wodociągu w Jerozolimie.
Ofiara dla biednych i cezara
Tamtego dnia Jezus siedział na dziedzińcu pogan i obserwował przewalający się przez niego tłum. Ewangeliści wspominają o kilku wydarzeniach. Jezus zauważył więc bogacza wrzucającego do skarbony świątynnej dużo pieniędzy i młodą kobietę, która wrzuciła kilka drobnych monet. Zwrócił na nią uwagę uczniów, mówiąc, że dała znacznie więcej od bogacza, bo wszystko, co posiadała. Straż świątynna oczywiście doniosła Sanhedrynowi, że Jezus znajduje się w świątyni. Aresztowanie Go przy przewalających się tam tłumach nie wchodziło w grę. Chyba że tłumy zostałyby sprowokowane. Prowokacją było pytanie o płacenie podatków, czego już wtedy ludzie szczerze nie znosili. Jezus poprosił o rzymską monetę i spytał o to, czyj napis na niej widnieje. Usłyszawszy, że cezara, orzekł, żeby oddać to, co Boskie – Bogu, to co cesarskie – cesarzowi. Prowokacja się nie udała.
Kamień na kamieniu
Jezus zaczął też więcej mówić o najbliższych dniach, zapowiadając swoją śmierć, a także zdradę Judasza i zaparcie się Piotra. Pod wieczór, kiedy opuszczał już świątynię, której mury i złote blachy musiały błyszczeć w zachodzącym słońcu, jeden z uczniów zwrócił Mu uwagę na wspaniałość budowli. Jezus wówczas zapowiedział, że nie przeminie pokolenie, a z tych wspaniałości nie zostanie „kamień na kamieniu”. Zapewne dla Sanhedrynu, któremu o tym doniesiono, musiał to być szok i obraza. Przepowiednia spełniła się jednak już w 70 r. Prawdopodobnie noc Jezus znowu spędził u przyjaciół w Betanii. A tymczasem pęczniała zarówno niechęć kapłanów, uważających, że Jezus miesza się im w ich sprawy, jak i niechęć Judasza. Do miasta ściągały coraz większe tłumy, a Piłat kazał postawić na nogi garnizon. Nigdy nie było bowiem wiadomo, czy świętowanie nie przerodzi się w zamieszki.