Po pierwszym szoku koronowane głowy włączyły się do walki z pandemią. Wsparcie obywateli w trudnych czasach to dobry zwyczaj europejskich monarchów. Niestety to także sygnał, że czasy są naprawdę trudne.
Brytyjczykami wstrząsnęła zapowiedź telewizyjnego orędzia królowej. Ostatni raz Elżbieta II pocieszała poddanych 18 lat wcześniej po śmierci królowej-matki. A jednak spokojny ton i solidarność z cierpiącym narodem zrobiły swoje. Słowa otuchy, z sakramentalnym: jeszcze będzie lepiej, wywarły ogromne wrażenie na Brytyjczykach.
Komentatorzy porównują orędzie Elżbiety do równie dramatycznego wystąpienia jej ojca. 4 września 1939 r. po przystąpieniu Wielkiej Brytanii do wojny Jerzy VI poprosił poddanych: bądźcie spokojni, niezłomni i zjednoczeni.
Dlatego za historycznym przykładem Windsorów pospieszyły inne domy królewskie Europy. Już 15 marca Norwegów wsparł Harald V. Potem na listę pocieszycieli wpisali się: książę Luksemburga, królowie Szwecji i Holandii oraz duńska monarchini.
Ze względu na tragiczny bilans ofiar hiszpańskiej epidemii szczególnego znaczenia nabrało telewizyjne wystąpienie Filipa VI. Monarcha zaapelował o restrykcyjne stosowanie reguł kwarantanny. Nie pomogło. Ani społeczeństwu, ani królowi. Hiszpanie wyszli na balkony i tarasy, żeby gwizdem wyrazić dezaprobatę dla monarchii i rządzącej lewicy.
Wszystkiemu jest winien korupcyjny skandal domu panującego. Ojciec monarchy Juan Carlos przyjął od saudyjskiego kolegi łapówkę w wysokości 100 mln dol. Nieco wcześniej w kryminalne sprawy uwikłała się młodsza siostra Filipa. Księżna Krystyna wraz z mężem została skazana za przestępstwa podatkowe.
Natomiast Karol XVI Gustaw bez wielkiej pompy poprosił Szwedów o obywatelską odpowiedzialność i zdrowy rozsądek. Rząd w Sztokholmie, jako jedyny w Europie nie wprowadził bezwzględnej izolacji. Postawił na tzw. zbiorowy immunitet. Z góry założył, że i tak zachoruje większość społeczeństwa i uznał to za najlepszy sposób pokonania koronawirusa. Liczy, że w ten sposób Szwedzi staną się odporni na powtórne zakażenie.