Tajemnice Lady Liberty

Uroda Statuy Wolności może wydać się nieco dyskusyjna. Jej – powiedzmy – figura, także. Nie wzięły się znikąd. W Statule Bartholi uwiecznił bowiem dwie kobiety swego życia – matkę
i kochankę. Mówi się, że ma ona twarz matki artysty, zaś ciało jego kochanki. Ale to nie wszystkie zagadki najsłynniejszego posągu półkuli północnej.

Do Ameryki przypłynęła 17 czerwca 1885 r. w… kawałkach. Zestawiona w całość rok później i od 28 października 1886 r. zaczęła witać przybywające do Nowego Jorku statki, stając się symbolem tego miasta i całego kraju. Statua Wolności, zwana jest też Lady Liberty. Kryje wiele tajemnic. Zaczynając od… lokalizacji. Uznawana za symbol Nowego Jorku i opisana przez wszystkie przewodniki po tym mieście, wcale nie stoi w „Wielkim Jabłku”. Stoi na Liberty Island, wyspie należącej administracyjnie do miasta Jersey City w stanie New Jersey u ujścia rzeki Hudson do Oceanu Atlantyckiego. Jest to co prawda region metropolitalny Nowego Jorku, ale nie sam Nowy Jork. Znany na całym świecie posąg kobiety wznoszącej pochodnię i trzymającej w objęciach konstytucję, kryje wiele innych tajemnic i symboli, niekoniecznie niewinnych. I to zaczynając od nazwy. Statua Wolności pierwotnie nazywała się bowiem „Wolność oświeca świat” albo „Wolność opromieniająca świat”.

Wieża Eiffla i inne pomysły

Przewodniki po Nowym Jorku opisują ckliwą historyjkę, jak to pomysłodawca Statuy Wolności Frédéric Auguste Bartholdi poświęcił 21 lat życia na realizację swego zamierzenia, a w 1871 r. odbył nawet podróż do Ameryki, aby przekonać prezydenta Ulyssesa Granta i inne osoby do sfinansowania pomnika i postawienia go w Nowym Jorku. Równocześnie jednym tchem piszą, że słynny pomnik był… prezentem Francuzów dla Amerykanów na 110. rocznicę podpisania Deklaracji Niepodległości. No to jak to było? Prezent, za który Amerykanie musieli zapłacić? Dokładnie tak! Bartholdi istotnie wymyślił sobie statuę, ale początkowo planował ustawić ją w Egipcie. Tyle tylko, że tamtejszych władz nie było na to stać. Skierował więc swoją propozycję do Ameryki. Tu się udało. Amerykanie co prawda za sam pomnik nie zapłacili, ale zobowiązali się kupić pod niego ziemię, zbudować mu cokół i oczywiście wszystko na własny koszt zmontować. W sumie kosztowało ich to prawie tyle samo, ile główna konstrukcja statuy. Konstrukcja bowiem, wbrew solidnemu wyglądowi, to z grubsza rzecz biorąc… puszka. I to o niezbyt grubych ściankach.

Bartholdi zaczął swoją pracę od wykonania wielu modeli w różnej skali, a następnie przystąpił do konstruowania właściwej figury. Nie sam. Konstrukcję zaprojektował Gustaw Eiffel (ten od wieży w Paryżu). Składa się na nią filar główny, od którego odchodzą żelazne sztaby. Na nich z kolei opiera się konstrukcja przypominająca nieco gęstą siatkę albo plecionkę (taką jak w koszykach). Do niej zostało przymocowanych 300 miedzianych blach połączonych nitami. Blachy te – co może wydać się szokujące – mają grubość mniej więcej dwóch jednocentówek (2,4 mm). Pomimo to, całość waży 225 ton. Na szczyt prowadzą 354 stopnie, z tego na szczyt piedestału 192 stopnie.

Statua wyłania się z zerwanych łańcuchów (dobrze je widać tylko z lotu ptaka), w lewej ręce trzyma tablicę z napisem „4 lipca 1776 r. Dzień Niepodległości Ameryki”. Niebagatelne są jej wymiary: wysokość od podstawy posągu do wierzchołka pochodni – 46,5 m, od ziemi do najwyższego punktu – 92,99 m, długość dłoni – 5 m, długość palca wskazującego – 2,44 m, wysokość głowy – 5,26 m, szerokość głowy od ucha do ucha – 3,05 m, długość pomiędzy oczami – 0,76 m, długość nosa – 1,48 m, długość prawej ręki – 12,80 m, szerokość prawej ręki – 3,66 m, szerokość pasa – 10,67 m, szerokość ust – 0,91 m, długość tabliczki – 7,19 m, szerokość tabliczki – 4,14 m, grubość tabliczki – 0,61 m.

Nic dziwnego, że jej budowa była bardzo czasochłonna. Statuę budowano w  Paryżu. Robiło to 200 mężczyzn przez siedem dni w tygodniu i przez dziewięć lat. Do 21 trochę więc brakuje, ale to i tak sporo. W kawałkach popłynęła do USA, gdzie została złożona niczym trójwymiarowe puzzle.

Filar, na którym wszystko się opiera, jest „wbity” w betonowy cokół ustawiony między murami dawnego fortu na wyspie. W momencie ustawiania statuy była to największa masa betonu, jaką kiedykolwiek wylano. Było to możliwe dzięki amerykańskiemu inżynierowi Richardowi Huntowi, który opracował projekt ustawienia statuy tak, by zgodnie z życzeniem Francuzów, rzeźba była dobrze widoczna z morza.

Tak jak statua jest wydmuszką, tak i cokół nie jest jednolitą masą. W jego „podziemiach” znajduje się np. oryginalna pochodnia, którą Lady Liberty dzierży w dłoni, w środku jest klatka schodowa, a w jego wyższych warstwach – taras widokowy i muzeum, gdzie można zobaczyć etapy samej budowy oraz różne gadżety związane ze statuą. Na sam posąg można wejść. Panoramę Nowego Jorku można było podziwiać z jej korony oraz z pochodni. Ta ostatnia udaje prawdziwy płomień, dzięki temu że jest pokryta warstwą najprawdziwszego złota. Stara, skorodowana pochodnia znajduje się właśnie w podziemiach cokołu statuy. Zarówno uroda, jak i budowa „anatomiczna” Lady Liberty może się wydać nieco dyskusyjna. Nie wzięła się znikąd. W statule Bartholi uwiecznił bowiem dwie kobiety swego życia – matkę i kochankę. Mówi się, że ma ona twarz matki artysty, zaś ciało jego kochanki. Ale to nie wszystkie zagadki najsłynniejszego posągu półkuli północnej.

Masońska bogini?

Tak się bowiem składa, że wszyscy wymienieni konstruktorzy statuy byli masonami. Stąd, zdaniem niektórych, cały pomnik jest nie tyle pomnikiem wolności, ile zakodowanym przekazem, świątynią cyfry siedem, niezwykle ważnej w ideologii masońskiej. Jedną siódemkę widać już na pierwszy rzut oka – to siedem promieni w koronie statuy. Ale jest tam też 25 okien, a dwa plus pięć daje właśnie siedem. Siódemka ma być także zakodowana w… wysokości pomnika. Wysokość statuy to 151 stóp i jeden cal. Podobno nieprzypadkowo. 151,1 stóp to 1812 cale, jeśli do tego dodamy jeden cal, daje to 1813 cale. Tę liczbę da się podzielić przez siedem. Iloraz wyniesie 259. Jeśli doda się do siebie poszczególne cyfry tej liczby, ostatecznie wyjdzie… siedem. Siódemka to od zawsze bardzo ważna, symboliczna cyfra, zaczynając od ilości dni stworzenia świata i Boskiego odpoczynku, aż po siedem sakramentów świętych czy siedem grzechów głównych, jeśli wychylić się w drugą stronę. Według niektórych zwolenników teorii spiskowych siedem promieni na głowie Lady Liberty symbolizuje nie kontynenty czy morza, ale oświecenie, czyli… iluminatów. To samo ma symbolizować pochodnia w dłoni statuy.

Lady w węgierskim „czadorze”

Niezależnie od tego, czy Lady Liberty to zwykła-niezwykła konstrukcja, czy masońska bogini, jest symbolem Nowego Jorku. Jak wiele takich symboli, była wiele razy atakowana.

W 1916 r. niemiecki szpieg podłożył bombę w jej wnętrzu. Ta wybuchła, poważnie uszkadzając konstrukcję (ramię, które wówczas na całe lata zamknięto dla zwiedzających). W 1956 r. grupa węgierskich nacjonalistów „porwała” statuę i zawiesiła węgierską flagę na jej twarzy. W 1980 chorwacki terrorysta zdetonował bombę w środku posągu, ponownie go uszkadzając. Kiedy w 2001 r. w WTC uderzyły dwa samoloty, wejście na koronę posągu na wiele lat zostało zamknięte. Dziś posąg można już zwiedzać. Robią to prawie wszyscy przybysze. Oczywiście nawet jeśli zwiedzający Nowy Jork turysta nie pojedzie popatrzeć na świat z korony Lady Liberty, to i tak nie odpuści sobie zrobienia przynajmniej jednego zdjęcia z tym dziwnym symbolem Nowego Świata. I tak symbol stał się symbolem siebie samego.

Źródła:
Nowy Jork. Przewodnik „Wiedzy i Życia”, Warszawa 2008, s. 74-75
www.budowle.pl/budowla,statua-wolnosci
www.historiazakazana.hvs.pl/paradoks-statua-wolnosci-symbolem-niewolnictwa
www.rankingi24.pl/historia/1350-5-rzeczy-ktorych-nie-wiedziales-o-statule-wolnosci.html

Czym żyje Polska i Świat dowiesz się z najnowszej

Oglądaj BiznesInfo.tv

Inspirujące historie poznasz w i