Dobry tłumacz to podstawa. Przekonał się o tym Amazon, którego szwedzka witryna roi się o rynsztokowego języka.
Debiut Amazon w Szwecji przejdzie do historii. I to nie tak, jak chciałby Jeff Bezos.
Najpierw okazało się, że odpowiadający za przygotowanie szwedzkiej witryny pomylili flagi tego kraju. Zamiast flagi Szwecji odwiedzającym ukazała się flaga… Argentyny.
Dalej było jednak jeszcze gorzej. Okazało się, że strona wygląda tak, jakby została przepuszczona przez dość prymitywny program tłumaczący.
Efekt był przerażający. Na stronie roiło się od błędów językowych, przeinaczeń czy błędnych tłumaczeń nazw produktów i ich kwalifikacji w katalogu.
To jednak nie było najgorsze. Okazało się, że nie brakuje wulgaryzmów i dość osobliwych zastosowań produktów.
Np. silikonowe formy do ciast miały się nadawać do chleba… oraz fekaliów. Figurki żołnierzy rosyjskich były nazwane „rosyjskimi brzdącami”.
Produkty z kotkami, które w oryginale miały nazwy z członem „pussy”, skończyły z wulgarnym szwedzkim słowem określającym waginę. Słowo „rzepak” („rapeseed”) zostało przetłumaczone jako „valdtakt”, czyli… gwałt.
Natomiast kartka upominkowa z kogutem („cock”) przetłumaczona została jako wulgarne określenie męskich genitaliów.
Źródło: Komputer Świat